niedziela, 25 listopada 2012

Tydziejnik listopad 2012 [4].

San[atoryjny]tudziejnik 19.11 - 25.11.2012.
Niedziela 25.11.2012. 
Poranek niedzielny nie zapowiada nic dobrego. Jest wilgotno, wietrznie - jednym słowem brzydko. Czyżby zapowiadał się następny dzień "gastronomiczny" ?... Natomiast zapowiadana na później opowieść z cyklu "Uwaga na..." już jest opublikowana na stronie pod tym właśnie tytułem. Zapraszam do lektury...
 Sobota 24.11.2012.
Do wczorajszej opinii o dniu można jeszcze dodać - deszczowo i zimno...Tymczasem rozpoczął się już ostatni tydzień mojego pobytu w sanatorium. To co mi dokuczało przed przyjazdem tutaj - doskwiera jeszcze bardziej. Podobno tak już jest, dolegliwości przechodzą później. Oby nie za późno i nie do ziemi...Tymczasem nie poddaję się tym nastrojom, jest parę minut po dziesiątej, ja już po wszystkich dzisiejszych zabiegach i tak  sobie rozmyślam; pisząc te słowa - a może by dla odmiany urządzić dzień typowo gastronomiczny - w sam raz na taką pogodę. Do baru SIE dojdzie, a potem SIE zobaczy...I nie ma co za wiele SIE zastanawiać. Jak wg. starego powiedzenia ..."cały tydzień haruj, haruj a w sobotę... hyc... do baru...Na kelnerkę świzdu gwizdu...i pieniążki pooooszły w p....!  " Zdaję sobie sprawę z marności tegoż powiedzonka, no ale takie klimaty obowiązywały na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. A ja już wtedy byłem dorosłym obywatelem PRL i pracowałem w Nowej Hucie, o czym można przeczytać na stronie "Zmagania z pamięcią" tegoż bloga...

Piątek 23.11.2012.  
W jednym zdaniu : Mglisto, mokro i ponuro. Tak przedstawia się wstający dzień o godzinie 6:43 rano w piątek. A ja o siódmej mam już pierwszy zabieg - "rowerki"- wiec dopijam kawę i zmykam. W dzień trochę się rozpogodziło, słońce łaskawie wyjrzało zza chmur, to i zrobiło się weselej na duszy. Porobiłem trochę zdjęć, część wkleiłem na stronie "fotograficznej" i nie tylko. Musiałem też biegać po nowe baterie, bo te oryginalnie przysłane razem z aparatem starczyły zaledwie na niecałą setkę zdjęć. Ogólnie rzecz biorąc - zakup i tym razem okazał się bardzo złym wyborem. Reklamowana przez sklep transakcja wiązanego kupna w rezultacie jest jedną wielką "ściemą". Opiszę cały ten przypadek, ale dopiero po przyjeździe do Szczecinka, bo tam mam wszelkie dokumenty dotyczące zakupu. Nadmienię tu tylko, by czytelnicy wystrzegali się firmy RTV EURO AGD - bo o niej to mowa. Szczególnie, jeśli nie mają w swojej miejscowości punktu należącego do tej sieci, bo wtedy mogą zapomnieć o reklamacji; by nie popaść w jeszcze większe zdenerwowanie i dodatkowe koszty. Pisałem już o tym co nieco parę dni wcześniej, czyli we wtorek 20.11.

Czwartek 22.11.2012.  
Czwartek wstaje bez mgieł. Nawet od strony morza ich nie widać - przynajmniej tych nisko ścielących się. Niebo jednak bez oznak "niebiańskiego" życia, bo to ani gwiazd, ani księżyca. A ja nie mogę spać...Budzę się tutaj regularnie zaraz po trzeciej w nocy i już nie mogę usnąć. Teraz jest parę minut przed szóstą, a ja już po kąpieli, goleniu i kawie. Coś mi te klimaty nadmorskie nie za bardzo służą. Genetycznie dostosowany do terenów górzystych organizm - mój organizm - buntuje się pewnikiem nawet przeciwko panującemu tu ciśnieniu. No i według mnie wszystko zdecydowanie przesolone...Nawet serwowane z kuchni sanatoryjnej dania są dla mnie za ostro słone. Dla współbiesiadników przy stole nie...Ale Oni prawie że tutejsi, to nie ma co się dziwić..."Śledziki" jednym słowem...Wczorajsi przepowiadacze pogody z telewizorni coś tam...coś tam... wspominali, jakoby w tym rejonie Polski miało się po południu przejaśnić. Może uda mi się wtedy załapać na fotograficzną pogodę i pstryknąć parę nowych zdjeć. Po to w końcu kupowałem przed wyjazdem aparat...Jest w tej  chwili godzina 16:40 jak po powrocie ze spaceru usiadłem do pisania. Przepowiadacze pogody trafili w dziesiątkę...Chwała im za to...Pogoda bowiem po południu się wyklarowała na zdecydowanie słoneczną. To i ja skorzystałem i zrobiłem kilka zdjęć na plaży i nie tylko. Dwa z nich zamieszczam jako pierwsze na pasku bocznym. Bo resztę różnych zdjęć umieszczę na stronie "fotograficznej" ale chyba dopiero po powrocie do Szczecinka. Tam bowiem mam internet opłacony już do końca roku i bez ograniczeń, a tu niestety muszę płacić za te MB. Z emerytury...zamiast wydać np. na browarka...

Środa 21.11.2012.
No i koniec środy, a ja dopiero piszę te parę słów. Mam w nogach ponad 10 km, z których  większość przemierzyłem po ulicach miasta sanatoryjnego w celu zwiększenia konta internetowego Plusa, bo znowu mi się kończyło. Musiałem bowiem dwa razy pokonywać tą drogę, bo potrzebne były pewne dane, których akurat przy sobie nie miałem. Myślałem bowiem sobie, że pójdę do salonu Plusa, poproszę o kartę np. za dwadzieścia lub więcej złotych, zapłacę i już. Następnie wmontuję w modem i po kłopocie. W innych sieciach pewnie i można - ale nie w Plusie. Niby można doładować przez internet, korzystając z usług swojego banku, lecz tu trzeba mieć też wszystko pod ręką. Hasło znałem, numer klienta też...i co z tego jak nie zabrałem z domu w Szczecinku karty "zdrapki" za pomocą której można dopiero sfinalizować jakąkolwiek operację w Banku...A w Plusie...masz telefon tej sieci - nie ma sprawy, nie masz to zdany jesteś na łaskę obsługi w salonie firmowym, by ze swoich telefonów zrealizowali ci zwiększenia zakupionego konta. I tu z kolei musisz znać numer zapisany na karcie startowej. A ta tkwiła  nadal w modemie przy laptopie...Skąd ja o tym miałem wiedzieć???  Z Plusa korzystam tylko ze dwa razy do roku - dokupując kolejne startówki. Lecz dużo taniej wychodzi doładowania takowej... tylko że mocno biurokratycznymi sposobami. No i stąd te moje podróże w te i we wte...Sprawdziło się powiedzenie, że podróże kształcą...Na fotografowanie zaś nie było warunków - mglisto, mżawka, wiatr i takie tam inne podobne przeszkody. Wkleję jednak  wczorajsze zdjęcie - już zarejestrowane na nowej karcie pamięci. Jest to kolejna rzeźba zdobiąca tutejszy park. W tej chwili będzie to pierwsza pozycja na prawym, bocznym pasku tej strony.

Wtorek 20.11.2012. 
Dzień wstaje bez mgły ale i gwiazdek na niebie. Może to właśnie mgła wysoko zawieszona przesłoniła niebo, a może to chmurzyska. "Sie zobaczy jak sie rozwidni". Jest godzina 6:30, a ja pierwszy zabieg mam już o 7 - mej. Wypijam więc kawę i zmykam niedługo. Zabiegi poszły żwawiej niż zaplanowano odgórnie...Po prostu wolne salki zabiegowe w oczekiwaniu na pacjentów robią je poza kolejnością innym; akurat chętnym - jeśli się takie znajdzie. Ja znalazłem i już  króciutko po godzinie dziesiątej bylem wolnym spacerowiczem. Pogoda dopisywała, więc za aparat fotograficzny i do parku...jak najdalszego od centrum; w poszukiwaniu tematów do zdjęć. To jednak trzeba mieć pecha...Po trzech zdjęciach nowiutki aparat z dziesięciodniowym stażem odmówił posłuszeństwa...Nawet nie sam aparat, jak karta pamięci kupiona w zestawie dla obniżenia kosztów zakupu. Wyświetlał się taki oto napis: "Karta pamięci niezainicjowana"... Akurat, jakbym ja miał wiedzieć z czym to się je... Już z 70 zdjęć nim zrobiłem dotychczas...Parokrotne próby - za poradą przygodnych spacerowiczów wyjmowania karty i po jakimś czasie ponownego jej instalowania na nic się nie zdały... A pecha to ja zdecydowanie mam, bo 90% zakupów z Allegro lub sklepów internetowych jest nieudanych...Opisuję te przypadki  - i to nie wszystkie - na stronie "Uwaga na...". Czyżby kolejny z nich?...Na razie nie podaję szczegółów, bo sprawa wymaga wyjaśnienia, a nie chcę komuś na zapas robić złej reklamy...W każdym bądź razie fachowiec "na mieście" od fotografiki stwierdził, że ten rodzaj karty jaki mi sprzedano w transakcji "wiązanej" wart jest tyle, co jego złomowa waga...Musiałem więc zakupić - i to nie u tego fachowca od fotografiki, tylko w specjalistycznym sklepie nową kartę pamięci. Tam mi też potwierdzono ocenę fachowca "z miasta". Po prostu sklep chcąc pozbyć się wadliwego towaru wymyślił sprzedaż wiązana, co w rezultacie jest finansowo niekorzystne dla klienta. Jednym słowem ta "wciśnięta" i oczywiście zapłacona dodatkowo karta w ramach zakupu w sklepie internetowym kosztowała mnie następne 45 zł... I jak tu żyć...panie [frajerze???]...

Poniedziałek 19.11.2012. 
Nowy tydzień przywitał mnie rozgwieżdżonym niebem, gdzieniegdzie zasłoniętym od strony morza nisko snującymi się mgłami. Może - jak zwykle - nie sprawdzą się zapowiedzi przepowiadaczy telewizyjnych wieszczących złe pogodowo dni. Oby tak się stało, bo żadnego moknięcia na deszczu i w dodatku z okularami na nosie  - nie znoszę. A dzisiaj czekają mnie tylko trzy zabiegi, więc wolnego czasu dla spacerów byłoby mnogo...Po śniadaniu i zabiegach wybrałem się na spacer. Prawie że dwugodzinny. Najpierw plażą w kierunku zachodnim, lecz nie doszedłem do Stawy Młyny, mimo że byłem bardzo blisko. Mgła uniemożliwiła mi zorientowanie się w położeniu. Skręciłem więc ścieżką pomiędzy wydmami w las i ul. Uzdrowiskową - obok Fortu Zachodniego - powróciłem do Sanatorium. Dobre sześć kilometrów, jeśli nie więcej. Starczy na razie - przed obiadem. Później zobaczy się - jak pozwoli pogoda to na pewno spacer po samej plaży wskazany. Ja, jako prawie że góral z urodzenia [Beskid Sądecki] mam środowiskowo - genetyczny brak jodu w organiźmie. Wszyscy z tamtych stron cierpią na to samo, więc nie jestem wyjątkiem. Trzeba więc wykorzystać darmowe środowisko dostatecznie nasycone jodem, by się go trochę na zapas "nałykać"...

Brak komentarzy:

luty 2024 / 4

  Ура Польше, приветствую ПиС, приветствую Войцеховского..!!! ~~ Brawo PiS i jej komisarz; Janusz Wojciechowski!! Z Moskwy płyną te brawa w ...