niedziela, 2 grudnia 2012

Tydziejnik listopad 2012 [5].

Tydziejnik 26.11 - 2.12.2012. c.d...  

Niedziela 2.12.2012. 

Godzina 6**. Za oknem 0*C - ulica i chodniki suche. Tylko dla uzyskania niedzielnego nastroju i trochę świątecznego luzu wkleję tutaj zdjęcie - fotomontaż, które przed chwilą poddałem obróbce...  Prawda; że mam ładny widok z okna?...Z mostem - estakadą biegnącą wprost do karmnika?...


"Pod odyńcem"
No i mam kłopot...Nie przychodzi mi na myśl żaden pomysł z uruchomieniem nowego wydania Tydziejnika, więc pewnie powrócę od poniedziałku do starego szablonu, nieco tylko zmodyfikowanego. A jeśli mi coś w międzyczasie wpadnie do głowy, to na pewno wykorzystam. W końcu to jest moja piaskownica i moje zabawki...
sobota 1.12.2012.  
Powróciłem z sanatorium do domu w Szczecinku bez żadnych przygód po drodze. Nie mam jednak jakiegokolwiek na razie pomysłu - jak rozpocząć nową; posanatoryjną działalność. Czy powrócić do dawnej formy, czy też wymyślić coś nowego. Na razie daję sobie czas do pojutrza, czyli rozpoczęcia nowego Tydziejnika... A póki co - do tego dnia coś tam dopiszę od czasu do czasu. Na razie przeglądam karmnik po tak długiej nieobecności, montuję z powrotem kamerkę, no i po zrobieniu pierwszego zdjęcia po tym przeglądzie - wkleiłem je jako pierwsze na pasku bocznym. Zauważyłem, że parapetem pod moją nieobecność zawładnęły sierpówki - czują się jak u siebie i nie bardzo reagują na ich przeganianie.  Bo i parapet po ich odwiedzinach wygląda nieciekawie... Jak widać na zdjęciu - domontowałem jeszcze do karmnika stojaczek na ewentualne zawieszanie na nim słoninki dla sikorek. Na razie powiesiłem kromkę chleba, ale jakoś nie ma na nią chętnych...A ta widoczna na zdjęciu sierpówka tylko się jej przyglądała. Natomiast pod tą kromką chleba - taka niedookreślona czarna plama - to jest kawałek kory przymocowany specjalnie dla sikorek; by mogły swoimi pazurkami o coś zaczepić podczas konsumpcji tejże słoninki...
  San[atoryjny]tudziejnik 26.11 - 2.12.2012.   
"Pod odyńcem"
Czwartek 29.11.2012.   
Wczoraj narzekałem na stan pogody budzącego się dnia, to dziś jest jeszcze gorzej. Leje i kropka. Nie za mocno, ale pada. A to ostatni pełny dzień i noc mojego pobytu w sanatorium. Jutro do godziny 10** rano musimy opuścić pokoje. Niektórzy już dziś wyjeżdżają - stęsknieni zapewne do swoich bliskich, ale ja - i nie tylko ja - pozostajemy do końca... Dziś jeszcze zabiegi, no a pchać się na wieczór w drogę to niezbyt przyjemnie...Lepiej jutro z rana po śniadaniu i jako takiej widoczności dziennej. Nawet jakby nadal padało... Około 10 - tej przestało mżyć, wybrałem się więc nad morze. Zwabił mnie jego groźny pomruk... No, trochę większe fale niż na naszym szczecineckim Wielimie, ale niedużo większe. Porobiłem parę zdjęć, a niektóre z nich wkleiłem nawet na końcu strony "fotograficznej". Od wczoraj rozpoczęły się kłopoty z łącznością w sieci Plus, z której to i ja korzystam "internetowo - laptopowo". Ale nie tylko w tym przypadku, bo i użytkownicy tel. kom. w tej sieci mieli i mają nadal te same problemy... Jest to mocno denerwująca sprawa, jeśli na przykład chcesz wkleić po kolei parę zdjęć na stronę, a tu nagle przy którymś z nich "padła" ci sieć...Wszystkie poprzednie nie wprowadzone przez aktualizację poszły w zapomnienie - razem zresztą z wydanymi na nie impulsami z konta...I od nowa wklejaj...I od nowa impulsy...Szlag mnie trafia na tę sieć, no ale chociaż do końca wykorzystam konto z karty. A potem, już po przyjeździe do Szczecinka, na spokojnie i na połączeniu kablowym - bez ograniczeń - pozbędę się Plusa i kwita...Nie z Plusem mi po drodze...W tej chwili jest godzina 19:30 a już jestem "prawie że" spakowany do jutrzejszego wyjazdu. Na wierzchu pozostały tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po co ten pośpiech ? - sam nie wiem...Można to było zrobić zupełnie spokojnie jutro po śniadaniu...A tak to wszystko będzie w dwójnasób pomięte i w tym pomięciu zaprasowane...I na tym pewno zakończę moje sanatoryjne ble...ble...ble..., bo jutro z rana już nie ta pora. Chociaż; jak znowu wstanę przed piątą, to nawet z nudów - jeśli uzyskam łączność - cokolwiek napiszę...Nawet o pogodzie na drogę, bo w tej chwili dosyć mocno pada deszcz...
 Środa 28.11.2012.  
Środa od samego rana zamglona, szczególnie od strony morza.Dziś zapewne ustanowiłem swoisty i tylko dla siebie rekord. Już przed śniadaniem uporałem się z wszystkimi zabiegami, no i czułbym się wolnym gdyby nie dzisiejsze końcowe badania lekarskie. Badania - to za duże słowo. Ot, luźna rozmowa i wesołych świąt...Jednak i to spotkanie udało mi się odbyć przed dziesiątą. Wyszedłem więc nad morze, pewnie tylko po to by stwierdzić, że mnie dalej okrutnie bolą nogi... A to wszystko przez bardzo forsowny, a odbyty ostatnio mój dobrowolny trening na przyrządach, w szczególności na bieżni... Mocny marszobieg, jaki sam sobie zadałem - do tego czasu "siedzi" mi w mięśniach nóg...Więc znowu wróciłem do pokoju sanatoryjnego z zapasem paru "Lechów", siedzę i piszę te słowa...
 Wtorek 27.11.2012.   
Powtarza się - co i ja niniejszym czynię, brzydkie pogodowo powitanie dnia. "Plumkające"  krople deszczu spadające z drzew na dachy samochodów stojące pod nimi...Wilgoć aż czuć w powietrzu, bo to i deszcz i pobliskie morze...Pisząc te słowa pomyślałem raptem, czy aby starczy mi impulsów internetowej łączności do końca mojego tu pobytu...Bo więcej dokupywać nie zamierzam. Musi wystarczyć mi do tej zabawy kwota 50 zł, które dotychczas wydałem. Tak więc, jeśli nagle skończą się te moje "wypociny", to oznaczać będzie koniec tychże impulsów...lub moją zupełną niemoc. Na razie jednak "jadymy" dalej...Jest 20 minut po piątej, ja już kończę kawę i rozmyślam co tu zrobić z dzisiejszym dniem przy takiej pogodzie. A wolnego czasu będę miał sporo, bo bez żadnych "kombinacji" zabiegi ukończę już dziś parę minut po dziewiątej...Gastronomia barowa?... Jednak nie; może ewentualnie parę piw w pokoju sanatoryjnym [jednoosobowym]. Przy okazji wspomnę o pewnym eksperymencie z jadłospisu ptaków. Wróble - wiadomo, wszystko co tylko nadaje się do dziabnięcia. Sikorki?... ooo...już nie takie skore. Wywiesiłem za oknem na żyłce przeciągniętej pomiędzy sąsiednimi balkonikami [pewnie do suszenia jakiegoś prania] - za pomocą takich szczypczyków?...zacisków"  dwa rodzaje pieczywa. Kromkę chleba przyniesioną ze stołówki i połowę bułki kupionej w sklepie...O tą bułkę dwie sikorki  ganiały się nawzajem - jak jedna to nie druga - a na chlebie to tylko usiadły z ciekawości. Parę dziobnięć i tyle. Więcej nie próbowały tego stołówkowego specjału...Nawet, jeśli chciałem ich wziąść głodem, nie wywieszając następnej bułki... To może i ja - wiedziony instynktem braci mniejszych nie powinienem spożywać tego chleba?...Warte zastanowienia...A te sikorki pewnie zaraz pokażę na zdjęciu w pasku bocznym...
  Poniedziałek 26.11.2012.  
No i mamy pierwszy dzień nowego tygodnia. Rozpoczęło się więc odliczanie ostatnich dni w sanatorium i powrotu do domu w Szczecinku. A to już niedługo, bo w piątek...Tymczasem dzień zapowiada się dosyć znośnie, nie widać w okolicy żadnego zamglenia. Lecz na niebie też nie widać  niebiańskiego oświetlenia. Pewnie znowu będzie szaro - buro i ponuro...Dzisiaj czekają mnie trzy zabiegi, w tym jeden o godzinie 7:40 - tuż przed śniadaniem. Ostatni o 14:05 - lecz mam nadzieję, że uda mi się [jak zwykle] go przyspieszyć, by już przed 11** być wolnym. Jest godzina 9** a ja już po wszystkich zabiegach. Wezmę więc z sobą aparat fotograficzny - tak na wszelki wypadek - i wyruszam trochę połazić. Najpierw po plaży, a nuż jakiś ciekawy statek będzie sobie przepływał, a potem po parkach - może skądś wyjdzie jakiś dziczek z rodzinką... Powróciłem już z niezbyt udanej wyprawy, nic ciekawego nie prosiło się o sfotografowanie, więc znowu narobiłem zdjęć łabędziom, sam nie wiem po co... Ale że zawsze to świeży - bo dzisiejszy - towar, więc wkleję aż 4 sztuki  na pasku bocznym - a co...Pogoda jednak dopisała - dużo słońca, lecz już nie tak grzejącego jak jeszcze niedawno...Od tego łażenia to mnie okrutnie rozbolały nogi, więc zakupiłem cztery browarki i wróciłem do Sanatorium...I to by było na tyle...

Brak komentarzy:

luty 2024 / 4

  Ура Польше, приветствую ПиС, приветствую Войцеховского..!!! ~~ Brawo PiS i jej komisarz; Janusz Wojciechowski!! Z Moskwy płyną te brawa w ...